Od portu do portu – o codziennej pracy na statku rozmawiamy z kapitanem Janem Nowakiem

captain-2408590_640

Wielu małych chłopców marzy o byciu kapitanem statku i żeglowaniem po morzach i oceanach. Tymczasem w rzeczywistości ta praca nie jest wcale wymarzona, a o żeglowaniu najczęściej można zapomnieć. Większość jednostek pływających jest bowiem pozbawiona żagla, a największe zapotrzebowanie na marynarzy czy też kapitanów jest na statkach handlowych, które niewiele przypominają wielkie żaglowce z przygodowych filmów.

Bycie kapitanem statku to ciekawa i pełna przygód praca, ale również spora odpowiedzialność. O blaskach i cieniach pracy na morzy rozmawiamy z kapitanem Janem Nowakiem, który od kilkunastu lat pływa na statkach handlowych po całym świecie.

– Jak to się stało, że został pan kapitanem tak potężnej jednostki?

– W pewnym stopniu było to marzenie z dzieciństwa i kontynuowanie rodzinnych tradycji. Mój dziadek i ojciec byli marynarzami, później mój tata zaczął prowadzić Czarter jachtu Chorwacja, gdzie również nieustannie miał kontakt z wodą. Jako dziecko często towarzyszyłem tacie w różnych podróżach, zaznajamiałem się z wodą, z urządzeniami na statku czy jachcie, z zasadami poruszania się drogami morskimi. Gdy postanowiłem pójść na studia w tym kierunku, wiedzę praktyczną miałem więc już w dużym stopniu opanowaną. Jednak dopiero potem okazało się, że wcale nie jest to łatwy kawałek chleba i że, aby zostać kapitanem statku trzeba przejść najpierw wszystkie stopnie wtajemniczenia, od przysłowiowego szorowania pokładu.

– Jak wyglądały Pańskie początki na statku?

– Myślałem, że już jako student na pierwszych praktykach dorwę się do mostku kapitańskiego, tym czasem, jak już wspomniałem, czekało na mnie wiadro z mopem i wykonywanie prac porządkowych. Później poznawałem kolejne szczeble kariery na morzu, ucząc się przede wszystkim obsługi wszystkich urządzeń i sprzętu niezbędnego podczas podróży na morzu. W rzeczywistości kapitan musi bowiem znać się na działaniu całej jego jednostki i wiedzieć, gdzie i do czego służy każda najmniejsza śrubka. Na obecnej jednostce pływam już od kilku lat i znam ją dokładnie na wylot. To pozwala mi mieć pewność, że wiem, jak statek się zachowa w trudnych warunkach czy jakie prace trzeba wykonać tuż po przybiciu do portu.

– Czy kapitan statku faktycznie jedynie zarządza pracą innych i spogląda z mostku na morską drogę?

– Nie, takie rzeczy to zdecydowanie tylko w filmach. Praca kapitana nie różni się zbytnio od pracy innych członków załogi. Co więcej, sporo jest w moich codziennych zajęciach papierkowej roboty. Często więc czuję się jak zwykły pracownik biurowy. Zdarza się, że siedząc w kajucie przy biurku i wypełniając sterty dokumentów, zapominam zupełnie, że jestem na środku morza gdzieś po drugiej stronie kuli ziemskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *